Był piękny, słoneczny dzień. Wiał lekki
wiatr niosący woń liści, trawy i wody pobliskiego strumienia. Pośród
gałęzi drzew ptaki kwiliły radośnie, obwieszczając piękną pogodę. W
cieniach rozłożystych drzew pasło się stado dzikich koni. Ich grzywy
kołysały się na wietrze. Nic nie wskazywało na to, aby miało wydarzyć
się coś nadzwyczajnego.
W tym samym czasie wataha wilków jak zwykle obserwowała swoje ziemie. Dosyć spokojny dzień, bez niespodzianek i nieproszonych gości. Wilki odpoczywały w jaskiniach i norach. Nawet wielki Raven wydawał się być przyjaźnie nastawiony. Młode wilczki bawiły się razem u boku swoich mam.
Pod koniec dnia niebo zasłoniło się chmurami, a zachodzące słońce rzucało na ziemie złote promienie i ostatki ciepła. Zwierzęta w lesie szykowały się do snu w swoich norkach, dziuplach i gniazdach. Nagle ziemia zdała się drżeć i busz wypełnił się dziwnym dźwiękiem, którego nigdy wcześniej tam nie słyszano. Wszystkie ptaki w popłochu wzbiły się w powietrze. Stado koni zerwało się na równe nogi, a zdezorientowane źrebięta zaczęły podskakiwać nerwowo. Klacze ukryły je w zbitym okręgu, a na zewnątrz niego ogiery kreśliły kręgi, przygotowane bronić ich źrebiąt. Wataha wilków podczas tego dziwnego zdarzenia postąpiła podobnie. Na czele czujny Raven obserwował otoczenie. Spłoszone nadal ptaki biły skrzydłami powietrze.
Gałęzie drzew widniejących w oddali chybotały się pod naciskiem żelaznych buldożerów, ich ryk zagłuszał naturę. Zwierzęta przerażone uciekały w popłochu. Biegły jednym duchem przez las, wydawało się że nigdzie nie ma bezpiecznego miejsca. Wśród uciekających zwierząt znalazły się również konie i wilki. Biegły wspólnie przez niekończący się gąszcz. Przywódcy obu rodzin - Raven oraz Vann zamykali stawkę przerażonych zwierząt, które nagle wypadły na ogromną polanę za lasem. Na ich drodze ucieczki stanęły góry. Klacze zasłaniały źrebięta własnymi piersiami, a małe wilczki chowały się między łapkami swoich mam. Zdeterminowani Vann i Raven byli gotowi stawić czoła każdemu niebezpieczeństwu, które miało się wyłonić z pomiędzy drzew. Zwierzęta stały wpatrzone w linię lasu. Po chwili wyczekiwania na najgorsze, ryk maszyn zdawał się słabnąć, aż całkiem ucichł. Ptaki nadal latały nerwowo nad polaną i głośno ćwierkały. Gdy Raven wspiął się na półkę skalną najbliżej góry, zaczął wypatrywać. Cała wataha czujnie czekała na polecenia. Okazało się, że maszyny zniknęły, a rozkołysane gałęzie drzew zaczęły się uspokajać. Na polanie zapanowała cisza. Na niebie nie było już chmur i można było zobaczyć migoczące gwiazdy. Zwierzęta trochę ochłonęły, jednak żadne nie odważyło się wrócić między drzewa. Konie stworzyły barierę po zewnętrznej stronie dużej polany. Wewnątrz kręgu znajdywały się inne zwierzęta. Wataha wilków natomiast przyczaiła się w szczelinach góry. Mimo tego, że tak jak inne stworzenia były w złej sytuacji, odganiały od siebie innych. Warczały i ujadały na każdego, kto odważył się zbliżyć do góry. Konie odpędzały ataki wilków. Wszystkie zwierzęta musiały ze sobą współpracować, aby przetrwać nadchodzącą już noc.
★★★
KLIKNIJ KOLEJNY ROZDZIAŁ, ABY PRZEJŚĆ DO CZYTANIA.
Rozdział II
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz